Restaurant Week to odbywający się regularnie od 2014 roku festiwal restauracji. Uczestniczą w nim tylko wybrane i najlepsze restauracje z całego kraju. Goście rezerwują stolik w wybranej restauracji i mogą cieszyć się jednym z dwóch menu degustacyjnych (wersja wegetariańska i mięsna) w promocyjnej cenie (w tym roku dla nowych klientów było to 49 zł, powracający miłośnicy festiwalu otrzymali 10% zniżkę).
W tym roku odbyła się jubileuszowa 10 edycja festiwalu. Uczestniczyło w niej ponad 400 restauracji z 30 miast Polski. Z edycji na edycję Restaurant Week cieszy się rosnącą popularnością, goście w przystępnej cenie mogą spróbować trzydaniowego menu z ekskluzywnych i drogich na co dzień restauracji. Spośród wielu warszawskich propozycji wybraliśmy Warung Jakarte i Drukarnie.
Warung Jakarta to otwarta w 2016 roku restauracja serwująca kuchnię indonezyjską. Samo słowo Warung odnosi się do małej rodzinnej restauracji czy też kawiarni w Indonezji. Kuchnia indonezyjska pełna jest orientalnych i aromatycznych przypraw. Odnajdą się w niej miłośnicy mięsa - popularny jest tu kurczak i wołowina, ale także wegetarianie, na których czekają ryby, owoce morza, tofu czy też tempeh. Głównym dodatkiem do dań, jak na Azję przystało jest ryż. W majowej edycji festiwalu Warung Jakarta została uznana przez gości za najlepszą restaurację w Warszawie.
W październikowej edycji spróbowaliśmy dwóch menu:
Wariant mięsny
Przystawka 1: Kokosowy krem z batatów z domowej roboty oliwą chilli
Przystawka 2: Talerz tradycyjnych indonezyjskich przystawek: satay z marynowanej krewetki, marynowany tempeh, lumpia z kurczakiem i krewetkami.
Danie główne: Marynowana pierś z kaczki sous-vide na warzywach stir fry z sosem z północnego celebesu dabu-dabu oraz kecap manis. Podawany z czerwonym i białym ryżem.
Deser: Pisang Keju - kawałki banana w panierce z kokosa z cheddarem, śmietanką kokosową oraz gorzką czekoladą.
Wariant wegetariański
Przystawka 1: Kokosowy krem z batatów z domowej roboty oliwą chilli
Przystawka 2: Talerz tradycyjnych indonezyjskich przystawek: satay warzywny, marynowany tempeh, lumpia z warzywami.
Danie główne: Długo marynowane tofu sous-vide z cytrusowym sosem sweet chilli kecap manis, na makaronie soba z orzeszkami ziemnymi i pestkami słonecznika z nutą oleju sezamowego.
Deser: Pisang Keju - kawałki banana w panierce z kokosa z cheddarem, śmietanką kokosową oraz gorzką czekoladą.
Pierwszy dotarł do nas krem z batatów. Nie jesteśmy miłośnikami kremowych zup, jednak mieszanka słodkich batatów, delikatność mleczka kokosowego oraz ostra i wyrazista oliwa chilli sprawiła, że miski zostały opróżnione szybciej niż się pojawiły. Zupa idealnie rozgrzewa i pasuje do chłodnej jesiennej pluchy za oknem.
Jako drugie na nasz stół trafiły zestawy indonezyjskich przystawek. Dobrze doprawione miękkie sataye, indonezyjski odpowiednik sajgonek - lumpia w połączeniu z sosami oceniamy zdecydowanie na plus. Wszystko miało smak, nie było mdłe. Niestety tempeh - czyli marynowane, sfermentowane ziarna soi podawane w formie krakersa nie zachwyciły naszych kubków smakowych. Były suche i mdłe, jednak jak inaczej może smakować sfermentowana soja?
Po drugiej przystawce kończyło nam się miejsce w brzuchach, jednak cały czas z niecierpliwością oczekiwaliśmy na kolejne dania.
Danie główne - kaczka sous-vide. Metoda sous-vide polega na długim gotowaniu mięsa lub warzyw w niskiej temperaturze w celu zatrzymania w potrawie wszystkich soków. Mięso było soczyste i kruche, dodatek sosów idealnie podkręcał jego smak. Porcja była ogromna, jednak ze względu na walory smakowe, szybko zniknęła z talerza.
Niestety makaron z tofu był zdecydowanie za ostry i nie dało się go zjeść. Pomimo naszej miłości do dań ostrych w potrawie czuć było tylko palący sos. Dodatkowo danie na nasz stół trafiło zimne. Jedynie marynowane tofu było smaczne i mięciutkie. Podsumowując danie było bardzo przeciętne i nie umywało się do kaczki.
Ostatnią kulinarną przygodą w Warung Jakarta był banan w panierce z cheddarem. Połączenie z pozoru może wydawać się co najmniej dziwne, jednak całość idealnie ze sobą grała. Deser był rewelacyjny i na pewno jeszcze nie raz na niego przyjdziemy.
Drugim miejscem które odwiedziliśmy była
Drukarnia. Jest to stosunkowo nowe miejsce otwarte w budynku dawnej drukarni Naukowo-Technicznej na Pradze Południe. W ogromnej przestrzeni znajdziemy nie tylko wspomnianą restaurację, ale także kuchnię uliczną (Dzienna) oraz klub. Za kuchnię odpowiedzialny jest Marcin Molik i powiedzmy to szczerze, robi robtę! Drukarnia zaproponowała nam:
Wariant mięsny
Przystawka: Domowy mini pączek z wołowiną w chrzanie, chipotle, relish pomidorowy z gorczycą oraz świeżymi warzywami.
Danie główne: Kacza pierś, porzeczkowe kuli z puree szafranowym oraz brukselką z orzechami.
Deser: Florentynka z mascarpone i marakują
Wariant wegetariański
Przystawka: Domowa mini buła, burger z cieciorki, kiszonych buraków i świeżych ziół. Podany z sosem aioli i warzywami.
Danie główne: Samopsza z pastą miso, borowikami, jajkiem poche oraz pieczonymi warzywami.
Deser: Florentynka z mascarpone i marakują
W przystawkach zdecydowanie królował burger wołowy. Pączek, mięciutka wołowina, sos, kompozycja idealna. Frytki w obydwu zestawach można byłoby poprawić, wersja warzywna była trochę za sucha, nie pasowała do tego dania, a ziemniaczana delikatnie przeciągnięta.
Danie główne i znowu kaczka. Poprzednią byliśmy zachwyceni, jednak kaczka z Drukarni przebiła danie z Warung Jakarta. Miękka, soczysta, podana na puree szafranowym. Nawet brukselka, która jest naszą przedszkolną zmorą okazała się petardą. W drugim daniu pieczone warzywa, te które znajdowały się też w przystawce były znacznie mniej przypieczone. Danie wegetariańskie (nie do końca wiemy jak je nazwać, nie jest to zupa, nie jest to sos) pobudziło nasz kubki smakowe. Połączenie wyraziście grzybowego sosu, samopszy, chrupiących pieczonych warzyw i zrobionego w punkt jajka można porównawać do zaserwowanej tu kaczki. Po daniach głównych, wiedzieliśmy, że na pewno tutaj wrócimy.
Deser. Tutaj trzeba się na chwilę zatrzymać, po pierwsze nad lodami. Do florentynki kucharz dołączył lody o smaku - uwaga! żywicznym. Po pierwszym kęsie, zaczęliśmy obmyślać plan jak wkraść się do kuchni i zjeść całe opakowanie. Sama florentynka była idealnym zwieńczeniem tej kolacji.
Podsumowując: Obydwa miejsca, które odwiedziliśmy podczas festiwalu są godne polecenia i warte uwagi. Każde ma swój klimat, w Warungu poczujemy się trochę jak w Indonezji, a Drukarnia przeniesie nas do czasów PRL i zachwyci nie tylko wnętrznem, ale także niesamowitymi smakami i pięknie podanymi daniami.
Drukarnia
Ocena: ★★★★★★★★ 8/10
Adres: Mińska 65, Warszawa
Warung Jakarta
Ocena: ★★★★★★★ 7/10
Adres: Piękna 28/34, Warszawa